Wszystko w teorii?

Lektury dla winiarzy

Jeśli nie myli mnie pamięć, w minione święta Bożego Narodzenia miałam okazję spróbować wina, które sporządził F. – mąż mojej kuzynki. Było ono tak smaczne, że aż nie mogłam się nadziwić. Wino domowe raczej kojarzyło mi się z czymś „pędzonym”, bardzo mocnym, niekoniecznie do powolnego degustowania.

Jak się okazało, po dogłębnym wywiadzie, sekret tkwił w recepturze! F. krok po kroku zrealizował przepis, roztropnie ważył składniki, a przede wszystkim korzystał ze sprawdzonego źródła.

Tak właśnie w moje ręce dostała się pierwsza lektura o winie – Domowy wyrób Jana Cieślaka. Na początku nieco się przeraziłam jej objętością (400 stron!), ale F. uspokoił mnie, zaznaczając, że najważniejszych jest pierwsze 100 😉 Muszę przyznać, że ta książka to porządna lekcja winiarstwa. Można spojrzeć na nie z innej perspektywy – procesu chemicznego, biologicznego. Autor zwraca uwagę, jak istotne są odpowiednie proporcje w fermentacji. Nie brakuje także podstawowych pojęć o rodzajach wina oraz… kieliszków.

Nie wiem tylko, czy spodoba się winnym purystom. Wszak wino może być tylko produktem uzyskanym z fermentacji winogron, a w tej lekturze znajdziemy receptury na wina ze świeżych owoców (np. jabłkowe, jagodowe, wiśniowe, truskawkowe, agrestowe), suszonych owoców (np. z rodzynek), zbóż (z żyta).

Wino F. było z wiśni i moje pierwsze również takie będzie. A dlaczego? O tym pewnie napiszę niebawem!

Przepisy przepisami, ale wciąż brakowało mi pewnego usystematyzowania wiadomości o winie. Każda degustacja, na której byłam, miała zupełnie inną tematykę – albo skupialiśmy się np. na winach czerwonych, albo na danym regionie produkcji. Stąd po jednym z takich wydarzeń, kupiłam książkę (było to w Zbawcy win – bardzo polecam to miejsce!). Autorzy rzeczywiście zdecydowali się tutaj na wyjaśnienie podstaw winiarstwa. Już sama oprawa graficzna wzbudza we mnie duże zaufanie. Wszystkie podziały, cechy charakterystyczne są zaprezentowane w przyjemny dla oka sposób. Na pewno to duży plus dla czytelników-wzrokowców. Mnie też o wiele łatwiej przyswaja się tak serwowaną wiedzę.   

Na ten moment nie jestem w stanie wyłapać błędów czy kontrowersyjnych stwierdzeń. Nie mam na tyle wiedzy, by móc takie rzeczy zweryfikować, ale na wszystko przyjdzie czas 🙂 

Jednocześnie myślę, że sama teoria jest niczym, jeżeli sami nie próbujemy smaków, nie zagłębiamy się w kulisy produkcji, nie zadajemy pytań. Jeżeli chodzi o wino, to jest z nim tak samo, jak z każdym doświadczeniem. Potrzebujemy praktyki. Tylko podróżując, dociekając, jesteśmy w stanie połączyć nasze odczucia z faktami. Zgadzacie się?

A jakie książki do opanowania teorii o winie Wy polecacie? 🙂