Lubuskie warte wina?

Tego lata dość dobrze udało mi się zaznajomić z dolnośląskimi winami. Wszystko dzięki degustacjom, wizytom w miejscach jak wrocławska La Winoteka oraz festiwalom wina. Przy okazji dużo nasłuchałam i naczytałam się o Zielonej Górze, która winem stoi. Postanowiłam zatem sprawdzić, o co się rozchodzi. Wszak do stolicy lubuskiego nie jest wcale tak daleko. Kilkudniowa wycieczka do tego regionu przyniosła mi sporo refleksji 🙂

Lubuskie winnice zwiedzałam na motocyklu. Była to dla mnie dobra okazja do nakręcenia kilometrów, dopóki sezon trwa. Pogoda sprzyjała, obyło się bez deszczu, natomiast upał zdecydowanie dał się we znaki. Tak samo jak drogi. Przemieszczając się między małymi wioskami, a tym samym omijając drogi krajowe, nie miałam co liczyć na dobry asfalt. Z tego „urlopu” wróciłam więc bardzo zmęczona fizycznie. 

W sumie przejechałam około 550 kilometrów. Na mapce miałam zaznaczonych około 25 winnic, które chciałam zobaczyć. Wszystko w ramach słynnego Lubuskiego Szlaku Wina i Miodu – chluby regionu. Niestety większość z nich okazywała się jedynie uprawami, nie dane było spotkać gospodarza czy właściciela. Inne były zamknięte. Większość winnic to firmy rodzinne, więc na zwiedzanie pewnie należało się uprzednio umówić. Moja wyprawa z kolei była spontaniczna. Udało się jednak zrealizować dwie wizyty, ale o tym w kolejnym wpisie 😉 Tutaj chciałabym podzielić się bardzo miłym doświadczeniem ze zwiedzania Lubuskiego Centrum Winiarstwa. 

To miejsce jest trochę muzeum, a trochę punktem informacji turystycznej czy centrum edukacyjnym. Wejście jest darmowe (pierwszy szok), a po całym kompleksie można oprowadzać się samemu z audioprzewodnikiem (drugi szok). Urządzenie, z którym zwiedzamy Centrum, ma wbudowany lokalizator GPS, zatem głos przewodnika towarzyszy nam zawsze we właściwym miejscu. Naprawdę zaskoczyło mnie, że wejście jest darmowe, bo wystawy są bardzo ciekawe. Nawet sam budynek jest w nienagannym stanie, więc chapeau bas dla władz samorządowych za utrzymanie miejsca w takiej formie. 

Zwiedzanie rozpoczynamy na zewnątrz, podziwiając wielkie, drewniane, starodawne kadzie do wina oraz… winnicę samorządową, która ma około 35 hektarów. Następnie udajemy się do budynku, gdzie mamy już wystawy: historię winiarstwa w lubuskim na przestrzeni wieków, losy winiarstwa Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej (wielu znamienitych zielonogórskich winiarzy pochodziło z Kresów, a swój warsztat doskonalili pod okiem słynnego Grzegorza Zarugiewicza). W Centrum znajdziemy również wystawę poświęconą historii produkcji win musujących w Zielonej Górze oraz prezentację sprzętów do maceracji lub butelkowania wina. 

Wizyta w tym miejscu uświadamia jak mocne są więzy lubuskiego regionu z winem. Według legendy, pierwsza winnica została założona w 1154 r. w Krośnie Odrzańskim przez osadników z Flandrii, którzy przybyli do tego miasta z własnymi sadzonkami. Nawet w czasach regresu w XIX w. podejmowano wysiłki, aby winiarstwo w Zielonej Górze wciąż trzymało swój wysoki poziom. Stąd od jesieni 1842 r. zaczęto obchodzić święto winobrania. W tym roku również się ono odbędzie i potrwa kilka dobrych dni, bo od 3 do 11 września. 

Mimo zabiegów, winiarstwo w lubuskim powoli zanikało. Winnic było coraz mniej już na początku XX wieku, a sytuacji nie poprawiła II wojna światowa. Do lat 70. a nawet 80. ubiegłego stulecia trwał regres, aż do transformacji ustrojowej. W 1994 r. założone zostało Lubuskie Stowarzyszenie Winiarskie, które po 12 latach przekształciło się w Zielonogórskie Stowarzyszenie Winiarskie. I tak zaczęto podejmować przeróżne inicjatywy, które przyczyniły się (i wciąż przyczyniają) do promocji regionu oraz tamtejszego wina.   

Na stronie internetowej Lubuskiego Centrum Winiarstwa znajdziemy adresy kilkudziesięciu winnic z regionu województwa. To niesamowite bogactwo! Przyznam, że trochę rozpiera mnie duma, gdy pomyślę sobie, jak wiele mamy do zaoferowania w naszym kraju. I niezmiernie się cieszę, że poznałam ułamek tej tradycji. Zdecydowanie więc polecam wizytę w Centrum, jak i przejażdżkę Szlakiem Wina i Miodu (mimo niespodzianek na drodze). Warto!